Recenzja książki Małgorzaty J. Kursy pt. „Teściową oddam od zaraz”.
Małgorzata Kursa, autorka „Teściową oddam od zaraz” przykuła moją uwagę nie tylko tajemniczą, a zarazem rozpaczliwą tytułową propozycją, ale również stwierdzeniem zamieszczonym na obwolucie książki, że „od ludzi poważnych i ponurych ucieka spłoszonym truchtem”. Myśl owa sprawiła, iż autorka od razu stała mi się bliska, gdyż odczuwam podobnie. Zaś książka zajęła moją uwagę po ostatnie zdanie ostatniej strony, podbijając przy tym szturmem serce nieprawdopodobną dawką humoru. Sądzę, iż pani Małgorzata posiadła niezwykły dar kojenia skołatanych czytelniczych nerwów śmiechem. Jej, jak sama twierdzi „humorystyczne czytadło” podarowało mi wiele radości, odwróciło uwagę od trosk i zmartwień, sprawiło, że odetchnęłam głębiej. Książki bywają różne, jak różni są ludzie i bardzo dobrze, bo potrzebujemy urozmaicenia niczym powietrza… Zdarzają się, więc smutne, wstrząsające, refleksyjne. Ta akurat jest wesoła, emanująca ciepłem i optymizmem, mimo, że nie brakuje w niej „ostrzejszych” wręcz makabrycznych scen, związanych z pojawianiem się denatów. „Teściową oddam od zaraz” to jednocześnie kwintesencja świetnego języka oplątanego nie tylko humorem, lecz również niekłamanym urokiem bohaterów oraz zagadką kryminalną. Swoista komedia sensacyjna, od strony literackiej profesjonalnie podana od początku do końca.
Akcja powieści ma miejsce w Kraśniku, a rozpoczyna się w mieszkaniu jednej z bohaterek – Izabeli Łęckiej, która knuje wraz z przyjaciółką Amą, jak chytrze pozbyć się nadopiekuńczej teściowej. Starsza pani po każdej wizycie u rodziny pozostawia zniszczenia niczym po przejściu huraganu. Wątek teściowej traci jednak na sile na skutek wyjścia na jaw okoliczności łagodzących – dojmującej samotności i opuszczenia oraz chęci bycia potrzebną Anny Łęckiej. Bystra w końcu Iza dostrzega przyczynę kataklizmów i daje matce męża drugą szansę. Jak wiadomo życie, zwłaszcza to wykreowane w książkach, nie lubi próżni, więc na horyzoncie pojawiają się chmury, prawdziwe kłopoty w postaci TRUPA. Śmierć dotyka ciotkę Amy – Eleonorę Krasińską, osobę zadufaną w sobie, patrzącą na innych z góry, dysponującą znacznym majątkiem w postaci zabytkowych mebli. Eleonora na krótko przed śmiercią sprzedaje niewielki stolik, w środku którego nabywca, już po dokonaniu transakcji, dokonuje w obecności swego przyjaciela prokuratora, niezwykłego odkrycia – wyciąga zeń zawiniątko z cenną biżuterią. Nowy właściciel stolika – stolarz pasjonat – Paweł Łęcki, mąż Izabeli staje twarzą w twarz z ogromną sensacją, tajemnicą, która każe się rozwiązać! Niestety sprawę przejmuje właściwy do tego organ czyli prokurator, dodam – niezwykle przystojny, bystry, wolny ….i „strzelający oczkami” do Amy, która także ma ochotę na rozwikłanie zagadki śmierci „rodzonej” ciotki. Akcja nabiera rozpędu, mnożą się ciemne typki, przybywa rodzinnych trupów, zdarzają się zadziwiające próby powstrzymywania włamywaczy za pomocą …korkociągu. Na scenie pojawia się ponadto genialna kucharka Wanda, absolutny gwoźdź programu, a puenta czai się w cieniu kopii znanego obrazu Claude’a Maneta – „Maki”. Bezsprzecznie cudowna, wakacyjna lektura, głównie za sprawą plastycznego, swobodnego języka powieści, totalnie wyzutego z patosu i nadęcia oraz stworzenia przez autorkę niezwykłej galerii postaci, do których bardzo łatwo przylgnąć za ich urok, spontaniczność i naturalność. Przyznam się, że bohaterowie oraz obrazy malowane przez Małgorzatę Kursę tak bardzo mnie oczarowały i wciągnęły, iż sięgnęłam po inne powieści jej autorstwa (genialną „Babską misję”, niezwykłą „Tajemnicę sosnowego dworku” czy fascynujące „Najlepsze jest najbliżej”. Nie zawiodłam się, przeciwnie rozsmakowałam się w ich oryginalnym klimacie na amen. Odnalazłam tam dla siebie morze humoru „z najwyższej półki”, ale również niespodziewaną w lekkiej powieści – głębię, czyli przebijającą z tych wesołych historii troskę o człowieka, poprzez ukazanie, jak wielkie znaczenie w jego życiu ma przyjaźń, szczerość, prostolinijność, zaufanie – oczywistości pogubione przez nas we wrogo pokręconym wirze życia, a przecież wciąż najważniejsze. Pani Małgorzato, bardzo Pani dziękuję za świetną książkę.
Jolanta Domagała