„Anielski kokon”- nowa powieść kieleckiej pisarki Karoliny Wilczyńskiej.
Czekałam na „Anielski kokon” odkąd jego autorka zaintrygowała mnie zapowiedzią tej powieści podczas swej wizyty w chęcińskim DKK. Trzymałam kciuki, by się udało. Pani Karolina obawiała się trudności z wydaniem książki podejmującej trudny temat postrzegania chorych psychicznie przez tak zwaną zdrową resztę. Ogromnie się cieszę, że wydawca się znalazł. A jeszcze bardziej z tego, że lekturę przeczytałam, bo wierzcie mi – jest tego warta!
„Anielski kokon” to świetna literacko książka, która burzy spokój uśpionego lekturową papką czytelnika, skłaniając go do refleksji nad ważnymi problemami i robi to niezwykle skutecznie.
Mnie sprowokował do refleksji nad ludzką skłonnością do budowania niepodważalnych, ale zarazem dla wielu krzywdzących, norm . Stereotypy, schematy, konwenanse, utarte opinie mają się wyśmienicie w naszym świecie. Wyjście jednostki poza, przyjętą przez ogół, ramę, grozi ryzykiem wykluczenia, zlekceważenia czy nawet „poczęstowania pięścią”. Piętnujemy odmieńców wszelakiej maści; posiadających inną orientację seksualną, inną religię, nację, kolor skóry, bezdomnych, chorych psychicznie… Delikatnie nazywamy ich dziwakami, ale najczęściej są to wulgarne inwektywy typu świry, wariaci, pomyleńcy, obłąkani. Dlaczego tak nie lubimy inności? Ze strachu? Z zazdrości?
A może to pycha – poczucie, że tylko my jesteśmy doskonali? A może to zwykłe lenistwo? Wykręcamy się od podjęcia choćby próby zrozumienia. Tak jest przecież łatwiej – odrzucić, potępić, a na dokładkę opluć. Wszystkie te myśli oraz pytania wylęgły się w mojej głowie po lekturze „…kokonu” i za to autorce bardzo dziękuję.
Kilka słów o treści. Olga i Filip to, moim zdaniem, główni bohaterowie, postacie kluczowe. Bardzo się od siebie różnią, ale i mają wiele wspólnego. Samotność, brak rodzinnego ciepła, głęboko skrywana tęsknota za prostym, dobrym życiem, którego bardzo im brakuje. Olga pracuje w korporacji, zbiera aniołki, uwielbia dobrze osłodzona kawę i boryka się z matką tyranką, z którą nie sposób szczerze rozmawiać. Filip nie pracuje, pęta się z kolesiami po osiedlu, straszy swoją „kapturzastą aparycją”. Z drugiej strony nie umie znaleźć kontaktu z zajętymi rodzicami, panicznie boi się wojska. Czuje potrzebę zmiany swego życia, ale nie ma pojęcia od czego zacząć. Jak zapisać czystą kartkę życia, by przestać czuć beznadzieję? I oto oboje zaczynają dostrzegać więcej niż inni. Tyle, że niestety, inni wiedzą lepiej.
Nad wymiarem realistycznym rozciąga się drugi wymiar – fantastyczny. Anioł i Diabeł w wersji Ananke i Gabor symbolizują odwieczną walkę dobra ze złem, niegasnący bój o ludzką duszę. Bez odniesienia do konkretnej religii. To przecież zagadnienie moralne – najbardziej uniwersalne z możliwych. Myślę, że autorka świetnie sobie poradziła z niebywale trudnym tematem ukazania niewidocznego dla oczu, a to wielka sztuka… Kiedy pisze o Gaborze, to ciarki chodzą po plecach; a gdy traktuje o Ananke to jakby miód do rany przykładała. Zresztą nie od dziś mi wiadomo, że Karolina Wilczyńska niezwykle plastycznie maluje swoich bohaterów, sytuacje, poszczególne sceny. Obrazy ze szpitala psychiatrycznego i zdarzenia na dachu biurowca pozostaną w mojej głowie na długo. Pozostanie też przekonanie, że inność to jednak bogactwo, a nie zagrożenie. Pozory tak często mylą, a rozum – cóż , czy możemy mieć pewność, że zagwarantuje nam całkowite poznanie i zrozumienie świata? Może warto na nowo rozważyć sławne zdanie: „Miej serce i patrzaj w serce”?
Gorąco polecam tę i pozostałe powieści świętokrzyskiej autorki.
Jolanta Domagała