Pióro, gitara i zaprawa murarska czyli jak to z Janem Grzegorczykiem bywało. Spotkanie autorskie z autorem „Nieba dla akrobaty”.

IMG_6619(1)„Rewelacyjne przeżycie!!!!” – chciałoby się wykrzyczeć na złość wszystkim tym, którzy zignorowali zaproszenie organizatorów i nie pojawili się w ciepłe majowe popołudnie w chęcińskiej Niemczówce. Spotkanie z Janem Grzegorczykiem, znakomitym polskim pisarzem, było zdecydowanie jednym z najciekawszych wydarzeń, w jakich miałam przyjemność brać udział, od kiedy jestem członkiem DKK. Nasz gość, bowiem, rzucił nas na kolana nie tylko swoją wiedzą, erudycją, szerokimi znajomościami ze znanymi ludźmi literatury, nie tylko swoimi świetnie napisanymi książkami(z których kilka znam i jestem wielbicielką twórczości ich autora), nie tylko urokiem osobistym, który rozkładał na łopatki, ale przede wszystkim fantastycznym śpiewem pieśni Okudżawy przy własnym akompaniamencie gitary i cudownie snutą dowcipną gawędą o życiu. Dostaliśmy w prezencie coś niepowtarzalnego; chwile zachwytu i wzruszenia.
Ale żeby nie uciekło, garść ciekawostek o Janie Grzegorczyku. Otóż, wśród ludzi których spotkał na swojej drodze (nomen omen – po części także w redakcji miesięcznika „W drodze”), znaleźli się m. in.: Gustaw Herling-Grudziński, Jan Dobraczyński, Anna Kamieńska, Julian Stryjkowski, Andrzej Kijowski, Roman Brandstaetter, zakonnik ojciec Jan Góra.
Jan Grzegorczyk podkreślał szczególną rolę, jaka odegrał w jego karierze pisarskiej wspomniany Roman Brandstaetter, autor m. in. „Jezusa z Nazarethu”. Okazuje się, że nasz Gość napisał podczas studiów polonistycznych pracę magisterską poświęconą Brandstaetterowi, którą ów później przeczytał i uznał Grzegorczyka za człowieka genialnego. Panowie zaprzyjaźnili się. Brandstaetter tłumaczył młodemu adeptowi polonistyki, że człowiek jest mądry między jedną głupotą, a drugą. Pisarz powinien nauczyć się bycia złośliwym albo sceptycznym, inaczej marny będzie z niego literat. Tak naprawdę to właśnie autor „Jezusa..” przepowiedział Grzegorczykowi karierę pisarską. Panowie rozmawiali dużo o duchowości. Brandstaetter twierdził, że wątpliwości związane z wiarą są niezwykle cenne, bo pozwalają szukać Boga, wyczuwać go szóstym zmysłem. Sądził także, że Polacy ze swoim katolicyzmem pozostali na etapie romantyzmu. Oświecenie nigdy nie było nam dane. Sam miał bardzo trudne poplątane życie. Żyd, wnuk rabina ochrzcił się, bo zalazł w Chrystusie prawdziwego Boga. Wyjechał do Izraela szukać swojego miejsca na ziemi, jednak nie znalazł, czego szukał. Przeżył tam osobisty dramat i wrócił do Polski.
Drugą postacią, bardzo ważną w życiu Jana Grzegorczyka, jest ojciec Jan Góra, wulkan energii, wspaniały organizator, twórca spotkań młodzieży „Lednica2000”. Wielki sympatyk papieża Polaka. Przygotował i przeprowadził liczne spotkania przyjaciół z Ojcem Świętym, Janem Pawłem II. Z upodobaniem zbierał wszystkie drobiazgi papieskie, wykonał nawet gipsowy odcisk dłoni Karola Wojtyły. Papież bardzo lubił i cenił ojca Górę, wybaczał mu różne gafy. Raz drocząc się, spuścił lanie rózgami za wszystkie byłe i potencjalne grzechy… Teraz poważnie. Ojciec Góra uważał, że kapłanowi nie wolno mieć wątpliwości. Musi być wzorem pewności i zaangażowania w głoszeniu nauk Chrystusa. Grzegorczyk uważa, że to właśnie o. Góra sprowokował jego pisanie. Pierwsza z książek naszego gościa dotyczyła siostry Faustyny Kowalskiej i jej zgromadzenia. Jej tytuł: „Każda dusza to inny świat” Jan Grzegorczyk potraktował symbolicznie i przyjął za swoje motto pisarskie.
Kolejna z wielkich postaci na jego drodze to ks. Jan Twardowski. Jan Grzegorczyk wspomina Wspaniałego „Księdza od Biedronki”, jako człowieka niezwykle skromnego, z ogromnym poczuciem humoru. Kiedy Ks. Twardowski umierał, mówił, że widzi uśmiechniętą twarz Stwórcy.
Jan Grzegorczyk wydał na świat mnóstwo książek. Wśród jego dzieł na szczególną uwagę, moim zdaniem, zasługuje cykl o księdzu Wacławie Groserze: „Adieu”, „Trufle”, „Cudze pole”, „Jezus z Judenfeldu”. Co ciekawe, autor planuje kolejną cześć, tym razem ksiądz Groser trafi do Afryki. Autor planuje zebrać materiał do tej książki jadąc do Ugandy, gdzie zaprosił go znany w Chęcinach franciszkanin, ojciec Bogusław Dąbrowski.
Kolejna lektura – „Niebo dla akrobaty” – kapitalna rzecz o śmierci, o tym jak ją odbieramy i jak postrzegają ją nieuleczalnie chorzy mieszkańcy hospicjum.
„Chaszcze” i „Puszczyk” to sensacja. Barwna, ciekawa i naprawdę bardzo o człowieku.
Kolejny ciekawy tytuł: „Święty i błazen” o relacjach łączących Jana Pawła II i o. Jana Górę.
Są też książki dla dzieci z serii o „Panu Pierdziołce”, na którą mam zamiar koniecznie zapolować dla swojej sześcioletniej córeczki, która preferuje zabawne, ale mądre historie. U Grzegorczyka zresztą wszystko jest precyzyjne, celne. To jego znak rozpoznawczy; mądrze ale prosto, w punkt, w samo serce. To przemyślana, przefiltrowana przez jego wrażliwość pisarską, głęboką wiarę i cudowne poczucie humoru – proza.
Znalazłam w Internecie takie zdanie Grzegorczyka na temat pisania:
„Pisanie dla mnie to jest jakiś niesłychany dar czy możliwość wchodzenia w różne postaci. Doznanie tej prawdy, że mogę być każdym. I zbrodniarzem i świętym, podłym i dobrym. Co bym czuł, gdybym był zbrodniarzem, obłudnikiem. W każdym z nas jest jakieś być może nieuruchomione jądro ciemności. Jest też w nas jakieś cudowne serce zdolne kochać wbrew wszystkiemu. Kiedy zatracam się w pisaniu przeżywam autentycznie stany bycia kimś innym niż jestem.”
Natomiast o ukochanej muzyce sądzi tak:
„Muzyka… uwielbiam. Uwielbiam śpiewać, aż do oczyszczenia duszy. Przy każdej książce słucham namiętnie jakiejś muzyki, potem dzięki temu czuję czas, w którym tworzyłem. Z muzyki wypływa dla mnie natchnienie. Myślę, że bez muzyki, nie byłbym w stanie napisać żadnej książki. Tak samo bez obrazów. Bez malarstwa. Ale to nie chodzi o inspiracje tylko o rozkołysanie duszy. To jest tak jakby wejść do lasu, w którym nie śpiewają ptaki.”
Nasz Gość opowiadał także o innych swoich „konikach”. Pasjonuje go puszcza. Uwielbia do niej uciekać, kiedy tylko ma wolną chwilę. Odpoczywa w niej i regeneruje się. Kocha murować, zbiera kamienie, stare, często pokryte mchem dachówki i tworzy z nich coś nowego, zaskakującego np. kapliczki… A! Zapomniałabym, bo tak wiele tych zainteresowań. Jest jeszcze piłka nożna!
Spotkanie z Janem Grzegorczykiem, blisko trzy godzinne, dało mi bardzo wiele. I nie chodzi mi tylko o wypełnioną misję uściskania ulubionego autora, co było niezwykle miłe, bo jest wyjątkowo przystojnym czarującym mężczyzną. Nie! Istota była gdzie indziej. Mianowicie w uświadomieniu nam, obecnym na spotkaniu, że bliskość drugiego człowieka jest ważna, poszukiwanie drogi do Boga poprzez bliźniego, nawet tego niewierzącego, ale poszukującego prawdy jest ważne i samo życie jest ważne, żeby go nie zmarnować.

 

Dziękuję Organizatorom za cudowne przeżycie.
Jolanta Domagała